Quantcast
Channel: Czy można uczyć się w domu?
Viewing all 73 articles
Browse latest View live

Nasz scraping świąteczny

$
0
0
Od jakiegoś już czasu pociąga mnie scrapowanie. Co raz bardziej. Niestety czasu by rozwinąć to zainteresowanie brak. Jednak na specjalne okazje staram się z Anią coś w tej dziedzinie robić. I tak powstają kartki na dzień babci, urodziny, imieniny oraz na święta.

Do zrobienia naszych świątecznych kartek wykorzystałyśmy papier wizytówkowy, blok techniczny kolorowy, nożyczki wycinające falbaniaste kształty, cekiny w kształcie gwiazdek oraz kupione w najzwyklejszej pasmanterii aplikacje na taśmie z choinkami, gwiazdkami, bałwankami, kokardkami etc. (tego typu). Oczywiście także kredki i kolorowe, brokatowe pisaki :) Ach! Zapomniałabym. Używałyśmy też kupionej w Empiku, profesjonalnej, koronkowej, samoprzylepnej taśmy do scrapowania firmy Heyda . I jeszcze rzecz niezbędna czyli klej introligatorski. Uff, chyba już wszystko wymieniłam.






Candy u Brises

$
0
0
Będąc przy temacie scrapowania zapraszam Was do Candy u Brises, na które również się zapisałyśmy. Liczba uczestników jest ogromna.. ale może szczęście znowu się do nas uśmiechnie. Tak czy siak warto było przy tej okazji poznać bloga Ani.

Pozdrawiamy jeszcze świątecznie i mam nadzieję, że uda mi się napisać więcej o naszych śwąteczno-zimowych poczynaniach.
Dziś miałam taką myśl, że przydałaby mi się trzecia ręka... Pomysł ten pojawił się w moje głowie, gdy jednocześnie mieszałam na patelni warzywa, próbowałam do niech dorzucić kurczaka oraz trzymałam  niedobudzonego i marudzącego Stasia na rękach, który za nic nie chciała stać na własnych nogach i gdy tylko go na owych stawiałam zaczynał wyć niemiłosiernie budząc we mnie lęk, że obudzi tym sposobem Antka śpiącego opodal .. Takie matczyne dylematy ;)

Poświątecznie

$
0
0
Święta, święta i po świętach. Z choinki tak się już sypało, że trzeba ją było w sobotę rozebrać.. A szkoda. Tak lubię jej widok w naszym domu. W tym roku ubrana była tylko w ozdoby naszej roboty.


Prawie. Na czubku był nowy zakup - gwiazda (mimo usilnych nalegań męża, by tak jak parę lat temu wisiała tam czapka Ani.. Przegłosowali mnie wtedy, a Ancia mała była, i wtedy jej się to bardzo podobało.. ;) teraz miałam już sprzymierzeńca w jej osobie) oraz nieśmiertelne gołąbki od mojej przyjaciółki otrzymane jeszcze na studiach. Niestety okazało się, że gołąbki są jednak śmiertelne. Pierwszy upadek choinki (Stasiowy) przeżyły bez szwanku, w drugim (Anusiowym) jeden z gołabków stracił głowę.. :((
Dobrze, że zrobiłam zdjęcia.

Załączam fotorelację z naszych przedświątecznych poczynań:

Jak co roku robiliśmy łańcuchy. Ja pomagałam Stasiowi, a tym razem zdjęcia robiła Ania.


Staś swojego łańcucha nie chciał wieszać jako ozdoby. Widział dla niego inne zastosowanie :)


 Przypomnieliśmy sobie o takim prostym i miłym tworzywie jakim jest wata.


Pocieszaliśmy się więc sztucznym śniegiem na kartce, a Staś urządził nawet wielkie wożenie "śniegu" swoją wywrotką. 
W celu zaśnieżania domowej przestrzeni ozdobiliśmy sobie również okna. 
Smutna taka zima bez śniegu..


Zanim pojawiła się prawdziwa i pachnąca dzieciaki zrobiły papierowe choinki.


Dla Babć jako prezenty z okazji Świąt , Ancia robiła korale według własnej koncepcji. Ja natomiast cieszyłam się z ćwiczenia paluszków i trochę też babciom zazdrościłam tych podarunków..



 Oczywiście były też pierniczki, tym razem zupełnie samodzielnie robione przez dzieci. 
Co roku korzystamy z tego przepisu.
Moją rolą było dostarczanie składników i wkładanie ich do pieca.
I robienie zdjęć ;)
Oraz.. 
oraz pilnowanie Stasia, by przy swojej ekspresji nie wykorzystał całego ciasta według własnych pomysłów w pewnym momencie zupełnie niepierniczkowych..




Ulepiliśmy też 115 pierogów. Dwadzieścia parę z mięsem dla Stasia, reszta z kapustą i grzybami czyli z niezastąpionym farszem mojej babci. Anusia dzielnie pomagała ćwicząc swoje paluszki .. i wyjadając farsz :)
Wigilia odbyła się u nas - tak jak pisałam wcześniej - po raz pierwszy. Wspólnymi siłami udało się przygotować wszystkie potrawy oraz przystroić mieszkanie i stół. Dla dzieci, zwłaszcza Ani, było to wszystko dużym przeżyciem. Uroczyste układaniem serwetek, sztućców, rozkładanie talerzy oraz nakrycia dla niespodziewanego Gościa były jej zadaniami, które wykonywała z dużym namaszczeniem. Stasio co prawda miał inną koncepcję na układ naczyń na naszym stole, ale w końcu udało się dojść do porozumienia w tej sprawie ;)
W naszym żłóbku pojawił się mały Pan Jezus. Ania była zachwycona i chciała by żłóbek stał przy jej nakryciu, tak by mogła stale patrzeć na "Małego Jezuska". 


Figurka Małego Jezusa pojawiła się w naszym żłóbku w związku ze zbieraniem sianka dobrych uczynków. Ostatecznie nie zbieraliśmy siana, które okazało się zbyt kłopotliwe, ale wkładaliśmy kartki z dobrymi uczynkami do specjalnego pudełka. 
Nie sprawdziła się za to w tym roku książka "Wszyscy na Ciebie czekamy" - jak to się mówi, odgrzewane kotlety już tak nie smakują... 
Szczególne w tym roku było za to śpiewanie kolęd. Ania umiejąca już czytać i dosłownie połykająca książki (otrzymaną po choinkę "Co to znaczy.." Grzegorza Kasdepke pochłoneła w połowie w Wigilię) nie odpuszczała nam nawet siódmych i ósmych zwrotek kolęd, które wydawało nam się, że przecież dobrze znamy. 
Świąteczny spokój został niestety zmącony przez podziębienie Antosia - na szczęście obyło się bez szpitala i antybiotyków. Bałam się, że to już zapalenie oskrzeli.. Dzięki Bogu Maluch już zdrowy i na środowej wizycie lekarskiej okazało się, że wagowo pobił Stasia o całe kilo dziesięć.

Fajnie jest patrzeć jak dzieci rosną i dojrzewają - bardzo tego w te Święta doświadczyłam :)

Wydrapywanka 2012

$
0
0
Chcę się z Wami podzielić naszą noworoczną wydrapywanką :)
Bardzo mi się ta metoda plastyczna spodobała.
To będzie taki post na szybko ;)

Najpierw Anusia pokolorowała kartkę papieru kredkami świecowymi. Ponieważ zmęczyła się, resztę zrobiła dnia następnego. Reszta oznaczała pomalowanie kartki czarną farbą, a następnie po jej wyschnięciu wydrapanie rysunku dowolnym narzędziem. U nas w użyciu były: wykałaczki, patyczek do szaszłyków, widelec, łyżka.




Szczęśliwego Nowego Roku!

Pomysł zaczerpnęłam z podręcznika Wydawnictwa Nowej Ery "Nowe już w szkole" dla klasy II.

Stasio był w tym czasie zajęty dinozaurami, ale o tym i stasiowym malowaniu innym razem.


Na prośbę Anci załączam też nasze malowanki balonowe :)

Motywacja

$
0
0
Jak motywować swoje dziecko do nauki. Ciągle o tym rozmyślam... Kiedy idziemy według podręcznika Ania szybko się nudzi. Pisanie trwa w nieskończoność i nawet najprostsze zadania bez stałego motywowania i przynaglania ciągną się i ciągną. I niezbyt pomagają tablice motywacyjne, zdobywanie serduszek, nagród, słodyczy czy innych niespodzianek. Jeśli robimy cokolwiek innego, co sama wymyślę lub podam w inny sposób treść z podręcznika, idzie jak z płatka.
Problem tkwi w tym, że obawiam się za bardzo odbiegać od planu szkolnego i martwię się, czy idąc własnym torem nie zaszkodzę Ani w... zdaniu egzaminu. No właśnie! Te nieszczęsne egzaminy paraliżują mnie. A na jednoczesne przerabianie podręczników i własne pomysły czasu nie starcza. Więc tak lawiruję, trochę tego, trochę tamtego.. A przecież nie o taką szkołę mi chodziło.. Wiem, że problem tkwi też w umiejętnym rozplanowaniu materiału, harmonogramie dnia i tygodnia. Pracuję nad tym ale przyznaję, logistyka to nie jest moja mocna strona. Harmonogram tygodniowy powstał we wrześniu, jednak jego realizacja trochę się rozmywa. Mamy co prawda do czego dążyć. Dobre i to ;) Najgorzej idzie z pozycją pierwszą czyli rozłożeniem materiału w czasie, zbyt odległe terminy i plany przerastają mnie. Jestem zadaniowa i zupełnie nie widzę spraw w dalszej perspektywie. W obliczu edukacji domowej nie jest to zbyt dobre. Ale pracuję, szukam, staram się doskonalić nasz system nauczania.
O procesie uczenia się fenomenalnie pisze pani Marzena Żylińska na swoim blogu.
I w ten sposób dodaje mi odwagi by od stricte podręcznikowego uczenia uciekać. Potwierdza się to również w moich obserwacjach. Kochany mąż kupił mi na gwiazdkę laminator. Ania również bardzo się zainteresowała tym urządzeniem i koniecznie chciała mi pomóc przy tworzeniu materiałów dla niej. I faktycznie - zgodnie z zasadami neurodydaktyki - pomoce naukowe wspólnie zrobione od razu przyniosły efekty. Po pierwsze Ania od razu chciała je wypróbować, po drugie bardzo wiele nauczyła się podczas samego ich robienia, po trzecie była chętniejsza do pracy z nimi też później.

Neurodydaktyka to nowe podejście do nauczania w świetle badań nad pracą mózgu.
Pani Marzena jako czynniki pomocne naszym mózgom w procesie uczenia się wymienia:
- łączenie wiedzy kognitywnej z emocjami i aktywnością ciała
- bezstresową przyjazną atmosferę
- praktyczne znaczenie/zastosowanie poznawanego materiału
- poznawanie raczej przez wzrok a nie słuch (ułatwia zapamiętywanie)
- poznawanie przez dotyk rąk (ręce mają w mózgu bardzo dużą reprezentację, ich aktywność pobudza więc wiele struktur neuronalnych)
- możliwość odniesienia poznawanego materiału do własnych doświadczeń
- rozwiązywanie problemów i przetwarzanie informacji zamiast reprodukowania
- praca w grupie

Ten ostatni czynnik jest dla ED trochę trudniejszy do spełnienia. Jednak pozostałe są bardzo inspirujące i zachęcam do nich gorąco. Postaram się w kolejnych postach podawać parę przykładów pracy jakie obmyśliłam próbując zastosować te wskazówki.

Proszę też o Wasze komentarze i wskazówki, jak motywujecie dzieci do pracy, jak planujecie ich naukę, harmonogram dnia etc. Będę wdzięczna za wszelkie uwagi.


Aktywna ortografia

$
0
0
Klasa druga więc nadszedł czas na ortografię. Na szczęście Ania dużo czyta i to na pewno jest pomocne przy nauce zasad poprawnej pisowni. Chociaż tak przy okazji to mam ostatnio problem by ją odgonić od książek, o zgrozo. Czyta jak się tylko obudzi, czyta do jedzenia, w ciągu dnia, wieczorem i na dobranoc, na swoim łóżku ma kupkę składająca się zwykle z jakichś 6-8 pozycji.. Czasami ciężko zachęcić ją do innej aktywności.
Wracając do ortografii, zastanawiałam się jak w atrakcyjny sposób poznawać jej zasady. Różne pisma, gazetki czy zeszyty do jej nauki nie wzbudzają u Ani zainteresowania, wręcz przeciwnie budzą odrazę. Dlatego, że trzeba w nich pisać, a tego moje dziecko nie lubi szczególnie. Widzę w tym dużo swojej winy. Niestety wcześniej nie ćwiczyłyśmy zbyt często mięśni dłoni, motoryka mała była nam obca. Dopiero przy Stasiu odkrywam, jak wiele jest ciekawych i fajnych zabaw pomagających później przy nauce pisania. Na szczęście Ania tymi stasiowymi aktywnościami jest zainteresowana i razem ćwiczą swoje łapki, poza tym przecież codziennie coś pisze, więc pomalutku, pomalutku jakoś idzie. Jednak to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Mój tygrys lubi brykać i czytać :)

Ponieważ lubi brykać wymyśliłam sobie, że można to skakanie połączyć z ortografią. Byłaby to nauka zgodna ze wskazówkami neurodydaktycznymi.
Poprosiłam Anię by na dużych kartkach A4 z bloku technicznego napisała wszystkie ortograficzne litery, czyli: ó,u, ż, rz, h, ch. Następnie kartki te zalaminowałyśmy. W ten sam sposób potraktowałam spisane również na kartkach A4 zasady ortograficzne dla każdej z wymienionych liter.
Zasady służą powtórzeniu. Natomiast litery kładziemy na podłodze w pewnej odległości od siebie.
Zabawa polega na mówieniu przeze mnie słowa z trudnością ortograficzną np. jaskółka, stół czy fartuch, a Ania skacze na odpowiednią (poprawną w założeniu) literę i tłumaczy zasadę pisowni. Jaskółka - wyjątek, stół bo stoły, fartuch bo końcówka -uch. Ale najważniejsza jest poprawność odpowiedzi, wyjaśnienie pisowni, jeśli Ania go nie pamięta, mówię ja. Na razie bawiłyśmy się tylko w słowa dotyczące danych par liter (u-ó, ż-rz, h-ch) ale myślę, że gdy poznamy lepiej zasady ortograficzne, będziemy mogły rozłożyć na podłodze wszystkie plansze. Będzie więcej skakania i pewnie więcej śmiechu i zabawy.

Oczywiście pomiędzy wypowiadanymi przez ze mnie słowami jest dzikie bieganie i ganianie się rodzeństwa, tym sposobem Staś też jest zadowolony, a ja mam nadzieję, że w jego głowie również trochę tej wiedzy zostanie.

"Karty Ortomagiczne - polisensoryczne utrwalanie poprawnej pisowni"

$
0
0
To tytuł zestawu edukacyjnego do nauki ortografii Wydawnictwa Pedagogicznego Operon.
Dostaliśmy go już jakiś czas temu od naszych Kochanych Kumów - jeszcze raz pięknie dziękujemy.
Karty te są częścią Programu Edukacyjno-Terapeutycznego Ortograffiti. Ania dysleksji nie ma, ale do nauki ortografii karty owe służą nam wspaniale.

Zestaw składa się ze 144 kart (po 24 na każdą trudność ortograficzną: ó, u, h, ch, ż, rz)  wielkości mniej więcej standardowych kart do gier typu brydż oraz odpowiadających im pasków (4 paski na stronie A4) z taki samymi wyrazami znajdującymi się na kartach. Wygląda to tak:



Naszą ulubioną formą zabawy jest zgadywanka, jaką kartę wylosowała jedna z grających osób.
Mamy plik kart z daną trudnością ortograficzną np. z "ó". Jedna z osób bierze pierwszą kartę z góry i nikomu jej nie pokazując sprawdza, jakie jest na niej słowo. Pozostali uczestniczy mają za zadanie odgadnąć, co to za wyraz zadając pytania o właściwości, cechy tej rzeczy, osoby, zwierzęcia czy zjawiska. Np. czy to jest u nas w domu (najczęstsze pytanie ;)), czy to jest żywe, duże, małe, z drewna, metalu, czy to znajduje się w lesie, mieście, wodzie, czy to jest osoba, zawód etc. itd. itp. Można zadawać wszelkiego typu pytania (o wygląd, przeznaczenie, kolor etc.), ale odpowiadamy tylko słowami TAK lub NIE. Jedyną informację, której sobie udzielamy na poczatku jest podanie z jaką trudnością ortograficzną jest to wyraz. Bawić się tak można wszędzie: w domu, samochodzie, na spacerze, nawet na przyjęciu z okazji Dnia Babci, co miało u nas ostatnio miejsce. Po odgadnięciu danego hasła, zawsze oglądamy każdą kartę, by lepiej zapamiętać poprawną pisownię. Jesteśmy zawsze bardzo ciekawe, jak dany wyraz został narysowany, by zawrzeć w nim konkretną trudność ortograficzną. Bardzo sprzyja temu rysunek połączony z danym słowem w zabawny sposób.

Druga forma naszej pracy z tym materiałem polega na losowaniu przez Anię dwóch kart A4 z paskami (jeszcze ich nie wycięłyśmy). Następnie ja robię z nich kopię, by Ania mogła swobodnie pisać po nich kolorowym markerem. To ćwiczenie pozwala nie tylko zapamiętać pisownię danego wyrazu poprzez bodźce wzrokowe i dotykowe, ale jest również dla nas formą doskonalenia pisania i zasad łączenia ze sobą poszczególnych liter, z czym Anulka ma jeszcze problemy.




Autorki Marta Bogdanowicz i Małgorzata Różyńska wymieniają jeszcze szereg innych metod na pracę z "Kartami ortomagicznymi" m.in.: Czarny Piotruś (po dwie karty z tą samą trudnością ortograficzną i jedną dowolna nieposiadającą pary), Memo, Bingo, Flash card, Kalambury, Rodzinki (grupowanie kart według różnych kryteriów), Niespodzianka (umieszczamy kartę z problemowym wyrazem w widocznym miejscu, po paru dniach zmieniamy jej miejsce tak by zaskoczyć dziecko pozytywne emocje przy odnalezieniu karty pomagają w lepszym zapamiętaniu jej pisowni) i inne.

Paski z wyrazami można używać polisensorycznie czyli wielozmysłowo. Dane słowo na paskach można pisać palcem (a nie tylko długopisem czy mazakiem), wyklejać go plasteliną lub innym tworzywem i czytać przy tym słowo na głos.


Jest to jedna z pomocy naukowych wspaniale spełniająca wymogi neurodydaktyki, o których pisałam wcześniej.

Wracając natomiast do naszej "Aktywnej ortografii" stwierdzam, że metoda działa. Po sesji z daną trudnością ortograficzną Anulka potrafi spisać zasady jej pisowni bezbłędnie. Nie mogłam się oprzeć by jej choć trochę nie sprawdzić..

Kurs Montessori do wygrania u Ewy

$
0
0
Ewa (Wczesna Edukacja Antka i Kuby), rewelacyjna mama dwójki chłopaków, ma przyjemność zaprosić Was na profesjonalny kurs z metody Marii Montessori. Więcej przeczytacie tutaj.
Polecam cały blog, jest bardzo inspirujący.

Kalendarz Wielkopostny 2012

$
0
0
W tym roku nasz czas oczekiwania na Zmartwychwstanie Pana przeżywamy z kalendarzem wielkopostnym Linum.
Na każdy dzień Wielkiego Postu przypada konkretny fragment z Biblii przybliżający nam historię zbawienia.

Środa Popielcowa: (Jl 2:12-13) Obraz: popiół
2-gi dzień (czwartek) Grzech pierworodny (Rdz 3:1-20) Obraz: jabłko, wąż
3-ci dzień (piątek) Kain i Abel (Rdz 4:1-12) Obraz: dwóch mężczyzn, jeden z nich stoi ze wzniesionymi pięściami.
4-ty dzień (sobota) Arka Noego (Rdz 6:5-13; 9:8-11) Obraz: Arka Noego.

5-ty dzień(poniedziałek) Abraham i Izaak (Rdz 22:1-18) Obraz: baranek
6-ty dzień(wtorek) Jezus i Abraham (J 8:31-40) Obraz: łańcuch - symbol  niewoli, z której wyswobodził nas Chrystus
7-my dzień (środa) Mojżesz i 10 przykazań (Wj 20:1-21) Obraz: dwie kamienne tablice
8-my dzień (czwartek) Przymierze z Abrahamem i Mojżeszem (Jr 31:31-33) Obraz: Rozpostarte ramiona
9-ty dzień (piątek) Nowe Przymierze (Łk 22:15-20) Obraz: Złożone dłonie
10-ty dzień (sobota) Dwa największe przykazania (Mt 22:34-40) Obraz: zapis dwóch przykazań

11-ty dzień (poniedziałek) Czterdzieści lat na pustynie (Lb 14:2-4; 10-12; 17-19; 33-34) Obraz: mały kawałek chleba symbolizujący mannę
12-ty dzień (wtorek) Czterdzieści dni na pustyni (Łk 4:1-13) Obraz: kamień lub zdjęcie miasta symbolizującego kuszenie przez diabła
13-ty dzień (środa) Dzień Pański (Jl 2:10-16) Obraz: trąba
14-ty dzień (czwartek) Jonasz i wielka ryba (Jon 1:1-4:11) Obraz: wieloryb
15-ty dzień (piątek) Kogo mam posłać? (Iz 6:8-10) Obraz: rozgrzany do czerwoności węgiel
16-ty dzień (sobota) Zaufanie i Obrona (Ps 22) Obraz: kula ziemska

17-ty dzień (poniedziałek) Prorok Jeremiasz (Jer 1:4-8; 3:12-15) Obraz: laska pasterska
18-ty dzień (wtorek) Historia Eliasza (2Krl 2:9-12) Obraz: ognisty rydwan
19-ty dzień (środa) Historia Elizeusza (2Krl 4:38-44) Obraz: kosz z chlebem i rybami
20-ty dzień (czwartek) Bochenki chleba i ryby (Mk 6:34-44) Obraz: kosz z chlebem i rybą
21-y dzień (piątek) Gabriel i Namaszczony (Dn 9:15-24) Obraz: Anioł Gabriel 
22-gi dzień (sobota) Namaszczenie Dawida (1 Sm 16:1-13) Obraz: róg z oliwą

23-ci dzień (poniedziałek) Namaszczenie w Betanii (Mt 26:6-13) Obraz: flakon perfum
24-ty dzień (wtorek) Jan Chrzciciel (Łk 1:13-17, 80) Obraz: dzban z wodą
25-ty dzień (środa) Prorpctwo Nowego Ładu (Mi 4:1-7) Obraz: miecz i sierp
26-ty dzień (czwartek) Wypełnienie Proroków (Łk 24:44-48) Obraz: Księga Pisma Świętego
27-my dzień (piątek) Przemienienie (Łk 9:28-36) Obraz: namiot
28-my dzień (sobota) Wjazd do Jerozolimy (Mt 21:1-9) Obraz: osioł, palma

W niedzielę nie ma postu, dlatego tych (pięciu) dni nasz kalendarz nie obejmuje. Wielki Post kończy się przed Niedzielą Palmową, następnie rozpoczyna się Wielkie Tydzień. Na ten czas przygotujemy sobie coś specjalnego.
Kalendarz wg. Linum jest w formie krzyża, na który przykleja się rysunki symbolizujące konkretne fragmenty ze Słowa Bożego. Ania zrobiła ilustracje, ja zrobiłam krzyż. Wyszedł nam dosyć duży ten kalendarz, ponieważ każdy rysunek jest wielkości 10/10 cm. Ta wielkość robi wrażenie. Ilustracje przyklejamy od dołu, następnie, na bocznych ramionach krzyża i ostatnie od góry. Tak by w centrum krzyża zakończyć proces. Aktualnie przykleiłam tam wielkie serce z napisem "Wielki Post", które wraz ze Zmartwychwstaniem Pana zamienię na Jego zwycięski i radosny wizerunek. Chciałabym również, aby na Wielkanoc nasz krzyż zakwitł kwiatami. Papierowymi oczywiście - ale to będzie niespodzianka dla dzieci (jeśli jej tu nie przeczytają..). Przed moją córką już nic się nie ukryje odkąd posiada tę cenną sztukę ;)
Nasze rysunki są w wolnej interpretacji Anusi tak więc np. Kain i Abel są symbolizowani przez to czym się zajmują. Kain ma kłosy zboża w ręku, a Abel jest z krówką. Mannę też Ania narysowała tak jak ją sobie wyobraża, a nie w formie chleba. Pozwoliłam jej na swobodne wyrażanie się, byleby rysunek był związany z tekstem. Fragmenty Pisma Świętego też sobie trochę poszerzamy.. Przy okazji wywiązują się ciekawe rozmowy, spostrzeżenia i rozważania. I rodzice tez się muszą pogłowić i otworzyć na Słowo Boże.. :)
Ania sama znajduję fragment w Piśmie Świętym i czyta go na głos, więc przy okazji uczymy się kolejności Ksiąg, skrótów i ćwiczymy jak rozszyfrować taki np. zapis Jl 2:12-13.
Kalendarz zaczęliśmy uroczyście uzupełniać w Środę Popielcową po powrocie z Eucharystii.
Przyniosłam wtedy w chusteczce popiół dla Stasia i Antosia (chłopcy są chorzy) i zupełnie przypadkiem był to ładny wstęp do całości. Można było popiół obejrzeć z bliska, a nawet posypać nim głowę brata. Antoś miał to szczęście być posypany popiołem dwukrotnie, przez Anię i przez Stasia (też koniecznie chciał to zrobić). Do tej pory wygrzebuję mu ten popiół z włosków (mimo kąpieli!). Śmialiśmy się, że dlatego właśnie Antoś ma post szczególny, je tylko mleko.. mamy :)



W tym roku wróciliśmy też do "Wielkopostnych ziarenek". Do trzech szklanek (mogą to być jakieś pojemniki/słoiki etc.) włożyłam trzy rodzaje ziaren: fasolę, cieciorkę i groch. Symbolizują one modlitwę, post (wyrzeczenie) i jałmużnę (uczynki miłosierdzia). Dzieci za każda taką czynność mogą przerzucić jedno ziarenko do dużego słoika z napisem "Wielkopostne ziarenka". Pomysł, dostosowany do nas, został zaczerpnięty stąd.
Na Wielkanoc uzbierane ziarenka "przemienią się" w cukierki :) Słoik bez względu na ilość zdobytych ziarenek zapełniam cały słodyczami. Liczą się chęci i próby, a nie ekonomia. W tym wypadku stosujemy ekonomię Bożą :)


Jeśli ktoś z Was chciałaby skorzystać z naszych zeszłorocznych pomysłów zapraszam tutaj i polecam również stronę Jo "A tak się bawimy", gdzie znajdziecie kalendarz Lacy przetłumaczony na j. polski. My w zeszłym roku po prostu narysowaliśmy go sami :) U Jo jest też fajny pomysł na kalendarz dla Maluchów z Barnkiem i też bardzo wdzięczny na koronę cierniową. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się nam ją zrobić.

Dinoopoociąg naaasz!

$
0
0
Czy znacie tę bajkę dla dzieci? Ania i Staś ją bardzo lubią. To historyjki o rodzinie dinozaurów, pteranodonów i jednego tyranozaura, który przez przypadek znalazł się również w ich gnieździe. Oczywiście został od razu zaakceptowany i pokochany przez Mamę Pteranodon i pozostałe rodzeństwo.
Fazę na dinozaury Staś ma od jakichś dwóch miesięcy, Ania też się zaraziła, chociaż większość dinozaurów znajdujących się u nas w domu jest w spadku po niej. Czasami to bardzo mocno podkreśla.. Na szczęście Staś też już się paru sztuk "dorobił" ;)

Próbując jakoś wykorzystać to zamiłowanie stworzyłyśmy z Anią naszą własną adaptację Dinopociągu.
Zrobiłyśmy oś czasu z erami i okresami geologicznymi, głównie skupiając się na erze mezozoicznej, w której żyły dinozaury. Przy okazji Ania poznała nazwy poszczególnych okresów, er i eonów. Nie zrobiłam ich wielkości / długości proporcjonalnie do czasu trwania (jak to np. jest w szkole Montessori), jedynie opisałam ile czasu trwały poszczególne ery. Nie starczyłoby nam miejsca w pokoju.. Zależało mi na mezozoiku. I jego okresy Ania zna już bezbłędnie.
Proporcje pomiędzy erami ładnie zaprezentował nam poniższy schemat.

Gdyby dzieje Ziemi sprowadzić do jednego roku wówczas zależności pomiędzy czasem trwania poszczególnych er wyglądałyby następująco:




Podaję za: www.wiking.edu.pl

Polecam również tę stronę z wykazem er i okresów geologicznych.


Gdy nasze tory już powstały, Ancia rozkładała swoje karty z dinozaurami próbując dopasować poszczególne gatunki do okresów, w których żyły.



Stasio zaraz po obudzeniu się, już w trochę inny sposób, również zabrał się do zabawy :)



Dinozaury zatem jeżdżą sobie koleją..

mieszkają w domkach..



 powstają z ciastoliny i masy solnej..


pomagają przy transportowaniu fasoli (tu jeden w szaliku, chory bidulek)..


i uczestniczą w wielu innych naszych codziennych czynnościach: jedzeniu, spaniu, kąpieli itd.itp... chyba we wszystkim..
Stasio oczywiście ciągle jest jakimś dino, albo panem konduktorem ("pan Dodon" czyli pan Trodon), wtedy kasuje nam bilety swoim trodońskim pazurem albo "Nu" czyli Nuk czworonóg (brachiozaur), albo "Blublu" czyli Bratek (tyranozaur) gubiący zęby, albo "Sam" (Sam pteranodon), który te zęby zbiera. Ja oczywiście regularnie wołam głosem groźnej tyranozaurzycy.. "AAANIAAAAA!!! OOOOBIAAAD!!!" (to ekhym.. cytat z filmu.. :)) Stasio poszczególnymi rolami obsadza całą rodzinę i każdego dnia można poczuć się kimś innym.
Już je nawet pokochałam. Te dinozaury. I w końcu nauczyłam się tych skomplikowanych nazw korytozaury, stygimolochy, ornitomimy, pteranodony (które początkowo ku rozpaczy moich dzieci nazywałam stale pterodonami) i inne.. Ania by więcej wymieniła..
Stegozaury, triceratopsy, tyranozaury i brachiozaury znałam wcześniej ale na tym moja wiedza się kończyła. Ach jeszcze pterodaktyle. Nie wiele. Teraz jestem już całkiem nieźle wyedukowana.

Fajna ta edukacja domowa - mama może się trochę podciągnąć :)

Na deser dinozaur Stasia z plasteliny. To mój ulubiony.


Semestralny i Kraków

$
0
0
Miałam pisać o Krakowie, ale najpierw powinnam napisać o kolejnym sprawdzianie semestralnym Ani. Odbył się on 17 lutego. Wybaczcie ciut spóźnioną relację.

To był ciężki tydzień dla Ani. W poniedziałek (13.02) miała pisemny egzamin (też semestralny) z angielskiego, w środę (15.02) ustny z tegoż samego, a w piątek (17.02) ten wyczekiwany półroczny egzamin w szkole (edukacja polonistyczna, przyrodniczo-społeczna i matematyczna). Mogę tylko opisać relację Ani i Taty, ponieważ ja zostałam w domu z Maluchami.
Jak zwykle było bardzo miło, Ania mogła tego dnia uczestniczyć normalnie w lekcjach całej klasy. Test zatem pisała razem z innymi dziećmi. Z matmy miała dwa błędy w obliczeniach (ocena: 5), a w polskim wszystko dobrze oprócz jednego zadania (ocena: 4,5).
A to przez mamę.. która źle dziecko nauczyła. Taa..
Mama ma tendencję do przekombinowywania (stety/niestety) i z prostego ćwiczenia zrobiła jakiegoś dziwoląga. Dostaliśmy wcześniej test próbny ze szkoły i w jednym z zadań chodziło o przymiotniki i liczbę mnogą, a ja sobie zrobiłam z tego odmianę rzeczownika. Hihi jak o tym teraz myślę, to śmiać mi się chce, ale prawda jest taka, że nie zrozumiałam polecenia. No nic. Człowiek uczy się na błędach. Pani Anię pochwaliła. Kaligrafia się poprawiła, a ponoć czytanie ze zrozumieniem i rysowanie na szóstkę zostało ocenione. Jestem więc zadowolona, bo błędów moich nie liczę, a z przymiotnikami i liczbą mnogą kochana córka na szczęście problemów nie ma.
Ania wróciła ze szkoły bardzo szczęśliwa, opowiadając głównie o szczurze, którego mogła potrzymać (dzieci hodują w klasie myszki i szczury) i który ją zadrapał w ręką. Teraz ciągle nas męczy, żebyśmy zgodzili się na myszoskoczka. Ale naprawdę nie ma gdzie go u nas trzymać :(. Obiecałam jej w lecie ponowną hodowlę ślimaków i dżdżownic (też nie dałam rady opisać tego na blogu.. może w tym roku to nadrobimy ).
Egzaminów jakoś szczególnie nie przeżywała, to tylko ja się zamartwiałam (jak zwykle). Dzieci są na szczęście mądrzejsze :)
Z angielskiego natomiast nasza pociecha dostało dwie szóstki (z ustnego nawet z wykrzyknikiem).
Może jeszcze dodam, że szkołę generalnie mamy domową ale angielskiego Ania uczy się w Early Stage, też jest tam w II klasie. Szkołę polecam. Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Z moją wymową nigdy bym nie osiągnęła takich efektów, a ta placówka jest bardzo nowatorska i dobra metodycznie.
I tak przy okazji gdybyście oglądali film dokumentalny ze strony głównej Early Stage, to można tam zobaczyć także naszą Anię (minuta 1:28 oraz 9:08), tyle że z zeszłego roku ;)

A w ostatnią niedzielę karnawału (19.02) po ciężkiej pracy odbył się zasłużony.. bal!
W Dobrym Miejscu :)



Późno już, więc o wyprawie do Krakowa będzie w kolejnym poście.




Pierwszy Dzień Wiosny

$
0
0
..a w zasadzie to drugi :)

Od tego roku, aż do roku 2043 Pierwszy Dzień Wiosny będziemy obchodzić 20 marca.
Natomiast od 2044 roku w dniu 19 lub 20 marca. Kolejny początek wiosny dnia 21 marca nastąpi dopiero w 2102 roku. Przyczyną tego zjawiska jest ruch punktu Barana (punkt równonocy wiosennej) związany z precesją ziemskiej osi rotacyjnej.
Brzmi skomplikowanie. Supermózg.plprzystępnie tłumaczy to zjawisko:

Wiosna astronomiczna rozpoczyna się każdego roku w trochę innym momencie, między innymi ze względu na to, że w kalendarzu mamy do czynienia z całkowitą liczbą dni w ciągu roku (365 lub 366), natomiast pełen obieg Ziemi dookoła Słońca zajmuje ok. 365.24 dnia. Dlatego nie zawsze wiosna astronomiczna zaczyna się dokładnie w pierwszym dniu wiosny kalendarzowej.
Gdyby oś obrotu naszej planety była nachylona pod kątem 90 stopni do ekliptyki nie mielibyśmy pór roku. Na każdej szerokości geograficznej dzień trwałby zawsze tyle samo czasu, a Słońce zawsze górowało na jednej i określonej wysokości. Taka sytuacja ma na przykład miejsce na Merkurym. Na szczęście oś obrotu Ziemi tworzy kąt 66.5 stopnia z ekliptyką, dzięki czemu na naszej planecie występują zmiany pór roku spowodowane różną długością dnia. (Cóż to by było bez pór roku!)

Ze względu na nachylenie osi obrotu Ziemi do ekliptyki, tworzy ona kąt 23.5 stopnia z równikiem niebieskim (czyli rzutem równika ziemskiego na sferę niebieską). Słońce może więc znajdować się od 23.5 stopnia pod równikiem niebieskim do 23.5 stopnia nad nim. W pierwszym przypadku, na półkuli północnej, nasza dzienna gwiazda przebywa bardzo krótko nad horyzontem, a my nazywamy ten dzień przesileniem zimowym lub początkiem astronomicznej zimy. Pół roku później mamy do czynienia z drugim przypadkiem. Występuje przesilenie letnie, Słońce najdłużej przebywa nad horyzontem rozpoczynając tym samym astronomiczne lato.
Pomiędzy tymi dwiema datami Słońce musi przejść przez równik niebieski. Punkt przecięcia ekliptyki oraz równika niebieskiego, przez który Słońce przechodzi pomiędzy zimą a latem, astronomowie nazywają punktem Barana.
Słońce znajdując się w nim rozpoczyna astronomiczną wiosnę, a dzień w tym momencie trwa dokładnie tyle samo czasu co noc. Stąd też czas ten nazywa się też momentem równonocy wiosennej. W tym roku Słońce znalazło się w punkcie Barana 20 marca o godzinie 6:14 naszego czasu. W tym samym momencie rozpoczęła się astronomiczna wiosna.
Warto jeszcze dodać, że początek astronomicznej wiosny, wraz z fazą Księżyca, wyznacza czas Świąt Wielkanocnych. Według tradycji Święta występują w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. W tym roku pełnię mamy 6 kwietnia (piątek), więc Wielką Niedzielą jest ta z dnia 8 kwietnia.


Z okazji przyjścia tej wspaniałej pory roku zapraszamy Was na nasze wiosenne przedstawienie pt:


Przyjście wiosny


Wszystkie kukiełki wykonała Ania :)

Kraków

$
0
0
Obiecana relacja.
Ania wraz z Tatą w ramach łączenia przyjemnego z pożytecznym pojechała pod koniec lutego na wycieczkę do Krakowa, aby zaczerpnąć ze skarbnicy historii i tradycji naszego kraju.
Ponieważ pobyt trwał tylko dwa dni więc i lista celów była mocno ograniczona: Łagiewniki, Wawel, Kościół Mariacki, Sukiennice, Kazimierz.
Największe wrażenie zrobił na Ani kościół Mariacki, po wejściu do którego powiedziała z niekłamanym zachwytem „Ale tu pięknie”.




Oczywiście Wawel z całym swym bogactwem historii, dostarczył doskonałych pretekstów do omówienia kilku wydarzeń historycznych oraz postaci znaczących w naszej historii. Jednak cierpliwości starczyło Ani tylko na oglądanie reprezentacyjnych komnat królewskich oraz Wawelskiej katedry.



Dzięki znajomościom Taty, Ania miała szansę odwiedzić też siedzibę redakcji portalu www.deon.pl.  Największą frajdę sprawiło tam Ani obcowanie z wielkim ekranem multimedialnym, na którym mogła rysować palcem lub specjalnymi pisakami. Tak, więc choć celem wycieczki było spotkanie z historią, to jednak nie udało się całkowicie uciec od nowoczesności ;)





Na koniec zdjęcia autorstwa Ani:

Sanktuarium Miłosierdzia Bożego



Dziedziniec Zamku Królewskiego na Wawelu




Uratuj Świętego!

$
0
0
To wielkie dzieło modlitwy za dzieci jeszcze nienarodzone, których życie jest zagrożone aborcją.
Módlmy się za Dzieci i ich Rodziców.
O odwagę pomimo różnych trudnych okoliczności. O mądrych doradców. O pomoc i wsparcie. O miłość. O życie.

www.uratujswietego.pl

Do 9 dniowej modlitwy można się dołączyć każdego dnia.
"Wystarczy" codzienne odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia w intencji dzieci zagrożonych aborcją. 

Pamiętajmy słowa Jezusa
"Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".
Mt 18, 19-20


Wiosna i Kret

$
0
0
Uwielbiałam teatrzyki domowe już od dziecka. Ponoć robiłam je nieustannie. Wystarczał mi koc, dwa krzesła z wysokimi oparciami i jakieś pluszaki. Zamęczałam swoimi przedstawieniami mamę..
Próbuję zarazić tą radosną twórczością także swoje dzieci.
Żeby było bardziej twórczo staramy się nasze postaci tworzyć sami.

Oto nasi bohaterowie z przedstawienia "Przyjście wiosny":



Oprócz Pani Wiosny wszystkie postaci Ania narysowała na papierze technicznym. Najpierw trochę się edukowałyśmy, później powstawał kontur ołówkiem, następnie Ania kończyła rysunek kredkami. Dalej w ruch szły nożyczki. Wycięte rysunki zostały przymocowane na zwykłych patykach (wąż i sosna ze względu na swoją długość) lub patyczkach do sushi taśmą klejącą i gotowe.

W bardziej kreatywny sposób powstała Pani Wiosna i kret.

Wiosna
Do jej stworzenia wykorzystałyśmy drewnianą łyżkę, trochę włóczki, kolorowych kwiecistych szmatek, dwa guziki, drucik, flamastry i kolorowy papier.


By stworzyć włosy lalki bierzemy trzy równe kawałki włóczki, zawiązujemy na jednym końcu na supeł,  następnie pleciemy z nich warkocz i na końcu znów zawiązujemy na supeł. Przyklejamy klejem, to samo robimy z guzikowymi oczami i ustami wyciętymi z czerwonego papieru.


Mogłyśmy poćwiczyć paluszki i zaplatanie. Warkocz Ani wyszedł dosyć luźny, dzięki czemu Pani Wiosna miała więcej włosów niż gdyby dostał jej się warkocz zapleciony przeze mnie ;) Wniosek z tego taki, iż lepiej wziąć grubszą włóczkę lub zrobić parę warkoczyków.

Później z kolorowego drucika powstały ręce, które przymocowałam włóczką tak, by były unieruchomione.

Następnie Ania zabrała się do swojej ulubionej czynności - tworzenia sukni.
Najpierw sztywna halka na wzór fortugału, krynoliny lub panieru by suknia ładnie się układała :)


Dobór materiału na suknię, jego cięcie i mocowanie.





Makijaż (rzęsy) i gotowe :)


Kret
Najpierw trochę wiedzy.


Potem powstał szkic. Następnie Ania wycięła kształt kreta i odrysowała go mydłem na czarnym połyskującym materiale.





Po przycięciu materiału z moją pomocą, Ania przykleiła go klejem introligatorskim do szkicu zwierzątka i pokolorowała jego łapy, pyszczek oraz ogon.



Gotowy kret za pomocą taśmy został umocowany na patyczkach.


Były jeszcze pomysły by jeż miał kolce z wykałaczek, sroka i kos ruchome skrzydła z czarnego filcu, a wąż też bardziej przestrzenne ubranie, jednak zostały one niezrealizowane. Może następnym razem się uda :)

Na koniec nasi ostatni aktorzy. Krokusy :)




Adopcja dziecka poczętego

$
0
0
W dniu dzisiejszym, kiedy obchodzimy Dzień Świętości Życia, wiele osób adoptuje dzieci. Duchowo.
Czyli modli się codziennie przez 9 miesięcy za poczętego maleńkiego jeszcze człowieka, który jest zagrożony aborcją.

Ta modlitwa ratuje życie - przyłączcie się!

Jak zacząć?
Pierwszego dnia należy zawierzyć się Matce Bożej w ten sposób:


Najświętsza Panno, Bogarodzico Maryjo, wszyscy Aniołowie i Święci, wiedziony(a) pragnieniem niesienia pomocy w obronie nienarodzonych, (ja, ....................) postanawiam mocno i przyrzekam, że od dnia .................... w Święto / Uroczystość .................... biorę w duchową adopcję jedno dziecko, którego imię Bogu jest wiadome, aby przez 9 miesięcy każdego dnia modlić się o uratowanie jego życia oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. 

Postanawiam:
odmówić codzienną modlitwę w intencji nienarodzonego dziecka
codziennie odmówić jedną tajemnicę różańca 
 
Następnie przez 9 miesięcy od dnia rozpoczęcia codziennie zmawiać jedną dziesiątkę różańca i tą krótką modlitwę:

Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryi, która urodziła Cię z miłością,
oraz za wstawiennictwem św. Józefa, człowieka zawierzenia, który opiekował się Tobą po narodzeniu,
proszę Cię w intencji tego nie narodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem,
a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady.
Proszę, daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu,
które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen. 

Ile zajmuje zmówienie jednej dziesiątki różańca? 
4-5 minut. 
Chyba warto spróbować poświęcić tyle czasu dzienne w zamian za życie ludzkie.

Tu można przeczytać więcej na ten temat.
A tutaj piękne świadectwo.


Pierwsze sadzonki

$
0
0
Zasadziliśmy dziś rzeżuchę. Już czuć jej intensywny zapach, który kojarzy mi się ze Świętami Wielkanocnymi i z wiosną, a moje oczy zawsze bardzo raduje jej widok na naszym stole.
Każde z dzieci zasadziło swoją porcję rzeżuchy, żeby nie było odpowiedzialności zbiorowej, i żeby oboje uczyli się dbać o swoją roślinkę. I żeby uniknąć bitew, kto ma ją w danym dniu podlewać.

Przygotowałam taki oto zestaw: dwie miseczki, dwie szklanki z ziarenkami, dwie szklanki z wodą oraz sporą ilość wacików podzieloną na dwa.



Na początku Ania i Staś nalali wodę do ziarenek, by je trochę namoczyć. Nasionka lepiej się wtedy przyczepiają i szybciej rosną. Nie zostaną też "zmyte" przez spryskiwacz z miejsca, w którym były umieszczone.
Następnie dzieciaki wyłożyły wacikami miseczki. Później zwilżyły je wodą z rozpylacza i przystąpiły do wyczekiwanej czynności - układania ziarenek. Nie sądziłam, że sprawi to im aż taką radość :)


Dosyć dużo czasu zajęła im ta czynność. Byli bardzo dokładni. Chociaż w pewnym momencie zaczęłam się obawiać o ziarenka Stasia, czy w swoim zapale nasz syn nie zacznie z nich robić "zupy". Zaczął już je dosyć energicznie przyklepywać i zabierał się do mieszania, które groziło zniszczeniem misternie wykonanej konstrukcji z płatków kosmetycznych. Po wytłumaczeniu, że jeśli wymiesza wszystko razem (ziarenka i waciki) rzeżucha będzie miała problem z ukorzenieniem się, Staś zdecydował się, ku mojej radości, na skierowanie swojej aktywności na spryskiwacz. Zagoniłam go z nim do łazienki i poprosiłam, by pryskał na wannę. Oczywiście jak zwykle znalazł bardziej atrakcyjne obiekty: wiszące ręczniki, szlafrok, a ostatecznie największą zabawę miał pryskając sobie samemu w twarz :)

Ćwiczyliśmy więc przelewanie, przekładanie i mięśnie dłoni (spryskiwacz) tak potrzebne przy pisaniu :)

Tak wyglądały ziarenka ostatecznie. Zobaczymy jak dzieci będą o nie dbały i co z nich wyrośnie za parę dni. Już dziś, radując tym niezmiernie Anusię, niektóre z nich zaczęły wypuszczać małe kiełki.



Alleluja!

$
0
0
Alleluja! Pan Zmartwychwstał!
Radujmy się i weselmy, bo śmierci już nie ma!



Niech Wiara, Nadzieja i Miłość wypełniają Wasze serca. 
A Duch Święty - Pocieszyciel przychodzi z mocą i radością.

Świąteczne serdeczności dla wszystkich Czytelników i Blogowiczów!

Pamiętamy

Niedziela Palmowa, Wielki Tydzień i Wielka Noc

$
0
0
Z "lekkim" opóźnieniem dzielimy się naszymi przygotowaniami do Wielkiej Nocy.

Niedziela Palmowa
Ania bardzo chciała zrobić samodzielnie Wielkanocną Palmę już w zeszłym roku. Tym razem się udało.
Zakupiłam na bazarku bazie oraz gałązki bukszpanu. Następnego dnia zamierzałam dokupić krepinę, krepę, oraz druciki by zrobić kwiaty z bibuły i nimi palmę przyozdobić. Jednak to Ancia przejęła inicjatywę. Zanim ten kolejny dzień nadszedł stworzyła palmę według swojego własnego pomysłu  i projektu.



Początkowe plany ostatecznie też został częściowo wprowadzony w życie.
Robiłyśmy więc kwiatki z bibuły, żeby nimi przyozdobić nasze palmy wielkanocne, korzystając z podpowiedzi znalezionych tutaj.



 Staś w tym czasie segregował jajka.



Tak wyglądały nasze palmy w Niedzielę Wielkanocną:


Wielki Tydzień

W Wielki Czwartek zrobiliśmy małą inscenizację Ostatniej Wieczerzy. Początkowo myślałam, że wykonamy figurki apostołów z papieru jednak ostatecznie posłużyły nam nasze pluszaki. Było to bardziej namacalne (zwłaszcza dla Stasia) oraz bardziej praktyczne (misie łatwiej posadzić niż papierowe ludziki). Wyszukałyśmy w Piśmie Świętym imiona wszystkich dwunastu apostołów i ponazywałyśmy nimi nasze zwierzaki.





Oglądałyśmy z Anią również obraz Leonarda da Vinci "Ostatnia Wieczerza". Na tej stronie można go powiększyć i dokładnie przestudiować.
W planach było również mycie nóg, które się jednak nie odbyło (sama nie wiem dlaczego..). Spróbujemy za rok.

W Wielki Piątek pomagała nam książeczka bp Antoniego Długosza "Droga Krzyżowa. Rozważania dla dzieci". Jest to pozycja, która oprócz tytułowej treści zawiera ilustracje-kolorowanki. Wysłuchaliśmy również nagranych rozważań ks. Andrzeja Grefkowicza i na prośbę Ani przeczytaliśmy wspólnie Mękę Pańską. Takie wcześniejsze (przed Liturgią Męki Pańskiej) rodzinne przeczytanie Słowa Bożego, było dla Ani ważne i ułatwiło jej przeżywanie uroczystości w kościele, gdzie trudniej jest się skupić naszej siedmiolatce. Staramy się też jak najdokładniej tłumaczyć wszystkie symbole i znaki jakie się odbywają w tych dniach. Dużo łatwiej jest wtedy Ani (i nam również) wejść w atmosferę Triduum i przeżyć w pełni Święta Zmartwychwstania Pańskiego.

W Wielką Sobotę odwiedziliśmy cała rodziną Grób Pański i tradycyjnie poświęciliśmy pokarm w naszej Parafii. Ania samodzielnie przygotowała koszyk ze święconką.



Wieczorem udałyśmy się wspólnie z Anią i Babcią (tym razem to tata został z chłopakami w domu) na Liturgię Wigilii Paschalnej. Zabrałyśmy świece i razem z innymi wiernymi czekałyśmy przed kościołem na rozpoczęcie się Liturgii. Święcenie ognia, od którego zapala się paschał, i cała Liturgia Światła, było chyba najbardziej ekscytującą częścią dla Anci. Zwłaszcza, że mogła stać na stołeczku, który zabrałyśmy do siedzenia, i wszystko dokładnie obserwować. Oczywiście Liturgia Chrzcielna była też częścią szczególnie przeżywaną, zwłaszcza, że kapłan wody nie żałował. Dzięki pięknie przygotowanej przez scholę młodzieżową i chór parafialny oprawie muzycznej Wigilię Paschalną przeżywałyśmy z dużym poruszeniem. Nastrojowe granie, Kantyk Mojżesza Hosanna i pieśni Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej bardzo w tym pomagały. Z radością wracałyśmy do domu śpiewając Alleluja! Pan Zmartwychwstał!

Następnego dnia rano Ania szukała innych przemian wielkanocnych, jakie symbolicznie pojawiły się w naszym domu.
Wielkopostne ziarenka przemieniły się w słodkości. Frutella to dobre uczynki, a mentosy to już Miłosierdzie Boże :) Na zdjęciu częściowo zjedzone.



Na naszym Krzyżu Wielkopostnym też nastąpiła zmiana:

Muszę się przyznać, że ten kalendarz był dla nas dość trudny i nie udawało nam się iść zgodnie z jego harmonogramem.

Tak wyglądało w naszym domu przeżywanie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa w tym roku.

Kolejny post będzie o wielkanocnym scrapingu.
Viewing all 73 articles
Browse latest View live